środa, 9 listopada 2011

Targi, targi i po targach

Jak do każdego ważnego wydarzenia, przygotowań było mnóstwo, a same targi przeszły w mgnieniu oka.
Zdążyłam już odpocząć, a nawet zabrać się za nowe projekty, ale póki jestem świeżo po, należy się małe podsumowanie. 

Przede wszystkim należą się oficjalne podziękowania dla mojego męża, bez którego nie dałabym sobie rady. Na początku zżerała mnie trema i gdyby nie jego wsparcie, pewnie schowałabym się pod ladą.
Kolejna rzecz: ze stoiska gdzieś w pobliżu wybiegały na oko 3-4-letnie dzieci i rozdawały ulotki. Cóż za cios dla konkurencji! Co może być słodszego niż takie dzieciaki? Planowałam je podkupić, żeby pracowały dla nas (miałam czekoladę), ale mnie powstrzymano, phi.


Kiedy trwały przygotowania, dniami i nocami szyłam woreczki z olejkiem różanym, żeby coś z Kwiatowej Manufaktury zostało odwiedzającym targi. Zapas woreczków na 2 dni rozszedł się w 4 godziny - lekki opad szczeny.
Zostało mi mnóstwo uśmiechów i setki ciepłych słów, kiedy ktoś docenia twoją pracę, to najfajniejsze uczucie na świecie. Udało się także nawiązać parę kontaktów biznesowych, więc jestem pewna, że to była owocna inwestycja :)


Podsumowując: nie zdawałam sobie sprawy, jaka to ciężka praca. Tyle przygotowań, a potem wiele godzin "pod ostrzałem". Jednak kiedy jest już po wszystkim, trochę mi szkoda, więc to na pewno nie był ostatni raz! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz